Unia Europejska nie zastanawia się nad wyborem między ratowaniem gospodarki a realizacją Zielonego Ładu, bo nikt nie dostrzega między tymi dwoma celami sprzeczności. Przedstawiona dziś propozycja nowego budżetu UE wartego 1,85 biliona euro jest jasnym sygnałem, że odpowiedzią Unii na kryzys wywołany pandemią będzie przyspieszenie marszu ku zielonej transformacji. Co to oznacza dla Polski?
Budżet, którego projekt zaprezentowała dziś Ursula von der Leyen, ma być dla UE skokiem w przyszłość. Łącznie na doraźną pomoc w kryzysie i zapobieżenie recesji, wzmocnienie potencjału Europy w obszarze ochrony zdrowia, transformację cyfrową i realizację Zielonego Ładu Unia chce przeznaczyć aż 1850 mld euro, w tym 750 mld z nowego źródła. Jeśli ktoś wciąż liczył, że pandemia zmusi UE do ograniczenia swoich ambicji, to dziś Komisja pokazała, że ma zupełnie inny plan – chce włożyć bezprecedensowo duże pieniądze nie tylko w szybszą transformację gospodarki, ale też we wzmocnienie europejskiej solidarności i zacieśnienie integracji.
Dla Polski powinien to być sygnał do przemyślenia swojego stanowiska w UE. Ten budżet może również dla naszej gospodarki stać się trampoliną do skoku cywilizacyjnego – pod warunkiem, w końcu na serio podpiszemy się pod transformacyjnymi celami UE.
Polska powinna pilnie poszukać sposobu na odnalezienie się w rzeczywistości Unii Europejskiej, która przyspiesza na drodze ku zielonej transformacji. Poza formalnym poparciem celu neutralności klimatycznej bez zastrzeżeń i warunków konieczne jest pilne zastanowienie się nad tym, jaką rolę chcemy odegrać w procesie dochodzenia do niej. Musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, jak ma wyglądać neutralny klimatycznie system energetyczny Polski w 2050 r., ustalić harmonogram odchodzenia od węgla i na serio rozpocząć rozmowę o alternatywnych planach dla regionów górniczych, a także zastanowić się, w jakich zielonych branżach chcemy się specjalizować i gdzie mamy największy potencjał.
Potrzebne jest też ponowne przemyślenie celów, na jakie wydajemy środki z funduszy unijnych. Przez lata polscy decydenci przyzwyczaili się, że są to pieniądze na drogi, gazociągi, oczyszczalnie ścieków i inne elementy infrastruktury, w obszarach, gdzie Polska była bardzo zapóźniona. Wydawanie unijnych pieniędzy z pierwszych budżetowych siedmiolatek właśnie tam było naturalne.
Teraz jednak radykalnie zmienia się szerszy kontekst polityki spójności, stawiając przed nią nowe zadania. Kraje UE zobowiązały się, że do połowy wieku Europa będzie neutralna klimatycznie. To wiąże się z bardzo głęboką i szybką zmianą technologiczną, zmianą logiki funkcjonowania energetyki, pojawieniem się nowych graczy i nowych modeli biznesowych, takich jak rozproszona energetyka obywatelska czy magazynowanie energii, a także zmianą sposobu używania energii przez jej konsumentów. Do tego dochodzą głębokie zmiany w transporcie, budownictwie, rolnictwie i przemyśle – nie ma przesady w nazywaniu tego procesu nową rewolucją przemysłową.
W tej sytuacji trzeba przemyśleć na nowo nasze rozumienie spójności. Polityka spójności AD 2021 powinna gwarantować, że żadne unijne państwo nie zostanie na uboczu procesu transformacji energetycznej i cyfrowej UE ani nie znajdzie się na progu drugiej połowy wieku z emisyjną gospodarką i przestarzałą infrastrukturą niedostosowaną do funkcjonowania w neutralnej klimatycznie Europie.
Dlatego dzisiejsza propozycja KE to dobra wiadomość. W naszym własnym, dobrze pojętym interesie jest by nowy budżet UE był jak największy, bo mamy dużo do przebudowania i właśnie pojawiła się szansa, że Polska skorzysta z większej koperty środków unijnych niż pierwotnie planowane 64 mld euro, w tym ze zwiększonego ponad pięciokrotnie Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Jednocześnie powinno nam zależeć, by był jak najściślej powiązany z celami Zielonego Ładu – bo to da gwarancję, że wydamy te pieniądze na projekty, które pozwolą nam utrzymać się w europejskiej stawce w nadchodzącym czasie wielkich zmian
Izabela Zygmunt
Polska Zielona Sieć / CEE Bankwatch Network