Do niedawna odpowiedź na to pytanie wydawała się prosta i brzmiała “tak”. Niestety deklaracje naszego rządu w Glasgow oraz wypowiedzi Ministerstwa Klimatu i Środowiska zdają się temu przeczyć.

Co więcej, taka postawa stoi w sprzeczności z retoryką, jaką Warszawa zwykła uprawiać na arenie międzynarodowej. Rząd przyzwyczaił nas raczej do ciągłego podkreślaniu znaczenia Polski dla światowej i europejskiej gospodarki i do pokazywania, że gramy jedną z głównych ról na światowej scenie politycznej. Tym bardziej dziwi to, co zdarzyło się w Glasgow. Ale po kolei.

Podczas COP26, Polska i 46 nowych krajów doszusowały do 137 sygnatariuszy Powering Past Coal Alliance. Razem tworzą koalicję 190 krajów, organizacji międzynarodowych i instytucji, które podpisały nowe zobowiązanie dotyczące stopniowego wycofywania się z węgla i zakończenia wsparcia dla nowych elektrowni węglowych. Dokument ma wesprzeć cele wyznaczone w Porozumieniu Paryskim, z których najważniejszym jest utrzymanie w ryzach procesu ocieplania się naszej planety, tak żeby nie przekroczyło ono 1,5°C. Polska podjęła zobowiązanie wraz z innymi dużymi emitentami m.in. wraz z Kanadą, Koreą Południową, Ukrainą, Egiptem, Chile, Marokiem, Indonezją, czy Wietnamem. Niestety w gronie tym zabrakło największych “trucicieli”: Stanów Zjednoczonych, Chin, Australii, czy Indii. Podpisanie tego zobowiązania to krok w dobrym kierunku, choć brakuje w nim jakiejkolwiek wzmianki na temat gazu oraz innych paliw kopalnych używanych w transporcie, czy ciepłownictwie. Jak zwykle, diabeł tkwi w szczegółach.

Czy Polska to kraj rozwinięty?

Dla sygnatariuszy przyjęte zostały dwie daty odejścia od węgla. Dla gospodarek rozwiniętych – lata 30. naszego wieku, a dla krajów rozwijających się – lata 40. Dopytywany o szczegóły rzecznik Ministerstwa Klimatu i Środowiska, Aleksander Brzózka nie pozostawia wątpliwości: w przypadku Polski mówimy o latach 40. Tym samym zaliczył nasz kraj do państw rozwijających się. 

wrgtaetheathTo dość zdumiewające, bo Polska jest członkiem zarówno Unii Europejskiej, jak i OECD (Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju), która skupia 37 wysoko rozwiniętych i demokratycznych państw. Nasze PKB jest 23. na świecie, a i Bank Światowy zalicza nas do tzw. High Income economies. Podobnie widzi nas  London Stock Exchange Group. Odpowiadając na krytycznego tweeta @Sprawiedliwa_T, rzecznik MKiS broni się, że za kraje wysoko rozwinięte przyjęło się uważać członków G20. Tylko, że znowu: G20 to grupa 19 wysoko rozwiniętych gospodarek plus Unia Europejska, której Polska jest członkiem. Już samo członkostwo w UE i OECD wskazywałoby raczej na konieczność ustalenia większych ambicji klimatycznych dla naszego kraju.

Postawa Polski pozostaje zatem zagadką. Czy nasz kraj gra nie fair wobec gospodarza COP26, Wielkiej Brytanii, i innych sygnatariuszy zobowiązania? Czy też doszło do jakichś wewnętrznych ustaleń między sygnatariuszami, które pozwoliły umieścić Polskę w gronie krajów rozwijających się i tym samym przedłużyć nasze pożegnanie z węglem? Byłaby to zła wiadomość.

(Zbyt) długie pożegnanie z węglem

Biorąc pod uwagę światowe trendy odchodzenia od „czarnego złota” i konieczność przeciwdziałania kryzysowi klimatycznemu (na co wskazują naukowcy w raporcie IPCC) konieczne jest, aby Polska zakończyła wydobycie i spalanie węgla w latach 30. Zwłaszcza w sytuacji, gdy jego wydobycie jest coraz mniej opłacalne i wymaga dosypywania publicznych pieniędzy do tego biznesu. Spojrzenie branży górniczej w oczy i przyznanie, że tak odległe daty są nie do utrzymania, jest trudne, ale konieczne. Zmiana systemu energetycznego na zeroemisyjny jest w tym momencie najbardziej racjonalnym i adekwatnym rozwiązaniem. Polska powinna się skoncentrować na tworzeniu nowych miejsc pracy dla górników, zamiast na zaciekłej obronie kopalni. Granie na czas to przepis na katastrofę, zarówno dla klimatu, jak i regionów górniczych, które zbyt późno zaczną transformację.

Maciej Wereszczyński